Tak podsumowała to czym się teraz zajmuję moja znajoma. Jej zdaniem każdy z nas żyjąc w społeczeństwie, wchodzi w interakcje z innymi ludźmi i w ten sposób rozwija swoje kompetencje.
Taka sytuacja rzeczywiście mogła by być możliwa gdybyśmy rzeczywiście żyli w społeczeństwie, w którym każda osoba miała by te kompetencje rozwinięte na bardzo wysokim poziomie i od dziecka uczylibyśmy tych zachowań.
Tymczasem pochodzimy z różnych środowisk, w naszym otoczeniu funkcjonują różne modele zachowań, wynikające z różnych przekonań. I oczywiście można metodą prób i błędów zdobywać doświadczenie i dochodzić do pewnych rozwiązań. Ale czy każdy z nas jest w stanie wyciągnąć z każdego zdarzenia wnioski i na tej podstawie wprowadzić w życie najlepsze rozwiązanie?
Pamiętam sytuację, gdy razem z większą grupą znajomych zarezerwowaliśmy miejsca w pubie. Gdy przyszliśmy okazało się, że wydzielili nam fragment dużej sali, natomiast było tam też piętro, na którym było by nam bardziej komfortowo. Schody na piętro były jednak przegrodzone i nie można było tam wchodzić. Nauczeni doświadczeniem, że jak się zagada to się czasem da coś załatwić poszliśmy do barmanki. Dziewczyna odpowiedziała, że nie można, że tylko na dole tego dnia jest otwarte. Kilka osób zaczęło ja prosić, ale była nieugięta. I wtedy koleżanka zapytała: „A co by musiało się wydarzyć abyśmy mogli tam wejść?” Barmanka odpowiedziała, że musiała by zapytać szefa, a ze on zaraz tu powinien być, wiec prosi o chwilę cierpliwości. Szef oczywiście się zgodził i całą grupą siedzieliśmy za chwile na piętrze.
Było tam kilkanaście inteligentnych osób, które potrafią się poprawnie komunikować, a które nie mogły wpłynąć na tą panią. W śród tych osób znalazła się jedna, która wiedziała, że zamiast wchodzić w dyskusję i argumentować należy zadać odpowiednie pytanie, które spowodowało, że barmanka wzięła sprawy w swoje ręce.
Umiejętność zareagowania w takiej sytuacji wzięła się nie tylko z wiedzy jak można postąpić, ale również z wcześniejszego doświadczenia metody na sobie i przećwiczeniu jej w bezpiecznym środowisku sali szkoleniowej.
Takie sytuacje można mnożyć. Pani, która na warsztacie odkryła, że nie każde zdanie wypowiedziane przez jej dorosłe już dzieci jest prośbą, którą, jak jej się wydawało, musi natychmiast wykonać. Potem cieszy się, że ma więcej czasu dla siebie i co najważniejsze, nie czuje się wykorzystywana. Koleżanka, która po szkoleniu dotyczącym typów osobowości rozumie różne potrzeby swoje i męża, dzięki czemu przestali się szarpać z każdą decyzją, pozwalając sobie wzajemnie na jej podejmowanie we właściwy dla siebie sposób.
Oczywiście można odkrywać na nowo Amerykę i dochodzić nieraz nawet latami do tego samego. Tylko po co?