Dzięki temu, że zostaliśmy rodzicami dopiero teraz, jako trzydziesto(kilku)latkowie, mieliśmy dużo czasu na obserwowanie zmagań innych rodziców, poznanie różnych koncepcji wychowania, a także zmianę gustu w tym zakresie.
Bo kiedyś bardzo podobał mi się behawioryzm.
„Dajcie mi dziecko spłodzone przez dowolną parę rodziców i dajcie mi pełną kontrolę nad środowiskiem, w jakim będzie ono wzrastać – a sprawię, że wyrośnie na wybitnego uczonego, artystę, politycznego przywódcę, czy też, jeśli tylko będę tego chciał, zostanie pospolitym przestępcą.”
jak mówił twórca behawioryzmu, John Watson. [1]
Brzmi atrakcyjnie, prawda?
Wszyscy znamy to podejście z programu Superniania. Ogólnie chodzi o to żeby wyuczyć dziecko reakcji na bodźce – wzmacniać pozytywne zachowania za pomocą nagród i zmniejszać prawdopodobieństwo wystąpienia tych negatywnych stosując kary. Metoda usypiania dzieci „na wypłakiwanie się” (metoda Ferbera lub 3-5-7, o której napiszę innym razem) też należy do narzędzi behawioralnych.
Na pierwszy rzut oka metody te działają. Przynajmniej krótkoterminowo i przynajmniej wtedy, kiedy rodzice patrzą. Natomiast największą wadą behawioryzmu jest to, że zupełnie pomija aspekt rozwoju emocjonalnego.
Dla mnie, osoby bardzo emocjonalnej, świadomej swoich emocji i bardzo świadomej tego, że emocji nie da się na dłużej wyciszyć, a na pewno nie można ich zignorować bez konsekwencji, takie podejście jest niedopuszczalne. Niedopuszczalne jest również podejście, w którym dziecko wchodzi mi całkowicie na głowę. Za bardzo cenię sobie swoją niezależność.
Koncepcją, która bardzo bierze pod uwagę emocje i potrzeby dzieci jest rodzicielstwo bliskości[2], które opiera się na tworzeniu silnej więzi emocjonalnej z dziećmi . Pięknie mi się to uzupełnia z badaniami, mówiącymi o korzyściach z budowana bezpiecznego stylu przywiązania u dzieci[3]. Prawdą jest też to, że chcę być blisko mojego dziecka i odpowiadają mi się zasady rodzicielstwa bliskości z bliskością od porodu, karmieniem piersią, noszeniem dziecka, spaniem przy dziecku i reagowaniem na płacz.
Wiele osób uważa, że rodzicielstwo bliskości to rozpuszczanie dziecka, jednak ja najbardziej z „Księgi rodzicielstwa bliskości” dra Searsa wzięłam sobie dwie rzeczy:
1. odpowiadaj na potrzeby dziecka
2. potrzeby każdego domownika są tak samo ważne
Odpowiadanie na potrzeby dziecka oznacza obserwowanie dziecka, aby zauważyć czego ono tak naprawdę potrzebuje i reagowanie na tą potrzebę. Ale odpowiadać na potrzeby oznacza też żeby zaczekać aż dziecko swoją potrzebę zasygnalizuje. Nie chodzi o to aby przewidywać co dziecko będzie za chwilę chciało i wybiegać z propozycją zanim ono samo się zorientuje, że ma tą potrzebę. Czyli, że nawet jeśli zauważę, że minęły dwie godziny od ostatniego karmienia, to nie rzucam się na dziecko aby je nakarmić, ale obserwuję i czekam aż np. zacznie ssać piąstki.
Jeśli chodzi o drugi punkt, to jest on szczególnie ważny dla tatusiów. I dla mam również. I dla szczęścia rodzinnego długoterminowego. I w ogóle jest mega ważny. Jeśli nie zadbam o siebie, choćby o to, żeby się wyspać, zjeść obiad, umyć włosy, w końcu nie będę mogła być miłą, uśmiechniętą i cierpliwą mamą dla mojego dziecka. Jeśli skupię całą swoją uwagę na dziecku, a co więcej nie pozwolę ojcu dziecka się nim zajmować, będzie się on czuł nieważny i odtrącony.
To właśnie dbając o potrzeby wszystkich domowników śpimy przy dziecku. Cenimy sobie komfort nocnego wysypiania się i m.in. dlatego nie chcemy spać z dzieckiem w jednym łóżku. Równocześnie chcemy aby było ono blisko nas i czuło się bezpiecznie, więc łóżeczko jest dostawione do naszego łóżka.
Dbanie o potrzeby innych domowników to też sytuacja, w której ja chora, półprzytomna, z wysoką gorączką odmówiłam karmienia dziecka. Wiedziałam, że w zamrażalniku jest zapas mleka i dziecku nie stanie się krzywda, a ja dosłownie padałam na twarz.
I też to, że czasem mam wychodne. I to, że zostawiam wtedy P. z dzieckiem, ufając, że sobie poradzi.
Póki co pomysł na rodzicielstwo bliskości nam działa. Najwyraźniej spodobał się też naszej Żabince, która zapewne czuje, że jej potrzeby są zaspokajane (choć nie zawsze natychmiast), bo komunikuje je w przyjazny w miarę sposób 🙂
[1] https://pl.wikiquote.org/wiki/John_Watson
[2] Księga rodzicielstwa bliskości William Sears, Martha Sears
[3] Znaczenie miłości Sue Gerhardt
Piękna podróż przez sposoby wychowywania. Bardzo cenne spostrzeżenia. Dbałość o potrzeby to ważna strefa. Dobrze, że coraz nam bliższa. 🙂