Mogła bym startować w zawodach w układaniu naczyń w zlewie w przeczące prawom fizyki konstrukcje. Umiejętność tę ćwiczę wytrwale już od 30 lat. Najpierw w warunkach mojego domu rodzinnego, gdzie przy 6-7 osobowej rodzinie naczynia piętrzyły się zawsze, a potem w warunkach akademikowych, gdzie nikt nie zaprzątał sobie głowy tak przyziemnymi rzeczami jak zmywanie.
W tym naszym wieloosobowym domu moim największym marzeniem była zmywarka do naczyń. Pamiętam jak przekomarzałam się z Tatą, ze w moim domu pierwszym sprzętem który zainstaluję będzie zmywarka. A ostatnim telewizor. Marzenie spełniło mi się, gdy wraz z mieszkaniem nabyliśmy starą zmywarkę marki Zanussi. Działał w niej tylko jeden program i wszystkie naczynia prały się w temperaturze 70 stopni. I kiedy ustrojstwo się zepsuło zrodził się nasz pierwszy kryzys rodzinny.
P. nie miał ze mną żadnych szans, ponieważ od 30 lat ćwiczę również inną umiejętność – mój wzrok prześlizguje się chyłkiem po takiej naczyniowej konstrukcji, ignorując jej istnienie. I tyle lat praktyki w temacie nie poszło na marne – doczekałam się nowiutkiej zmywareczki.
Co jednak nie do końca rozwiązuje problem, ponieważ zawsze znajdą się jakieś historyczne, złocone, pamiątkowe kubki, talerzyki i dzbanuszki, jak również większe garnki, miski i patelnie, które trzeba umyć ręcznie. I nadal próbujemy sił, kto pierwszy ulegnie naczyniowej presji.
Próbowałam przeróżnych sposobów na te naczynia. Od niegotowania posiłków w ogóle, poprzez wpisywanie zmywania na listę codziennych priorytetów, do wzbudzania w sobie poczucia winy. Działa na krótko. Moja silna wola zmiany przy zlewie z naczyniami zawsze się wyczerpywała.
Czy silna wola może się wyczerpać? Ano może. Nie wiedziałam o tym do czasu, gdy spotkałam się z teorią mininawyku [1]. Teoria ta mówi o tym, w jaki sposób budować w sobie pozytywne nawyki, poczynając od najmniejszych czynności. Te najmniejsze czynności mają być tak małe aby nie wywoływać w nas oporu i nie wyczerpywać naszej siły woli.
I mimo, że mycie naczyń nie stało się moim nawykiem, gdy staję przed zlewem wypełnionym naczyniami i absolutnie nie mam ochoty ich zmywać, negocjuję z moją silną wolą. Że może chociaż kubki. Albo ten duży garnek po zupie. Albo mój hit: 10 naczyniowe ratowanie kuchni. Myję wybranych 10 naczyń, przy czym często okazuje się, że po tej akcji zostały jeszcze tylko 3, to aż żal nie umyć…
[1] Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu. Stephen Guise.