Idąc przez życie czasem by się chciało zobaczyć dokąd ta życiowa droga prowadzi. Albo chociaż zobaczyć co nas czeka w najbliższym czasie, jakąś dłuższą prostą, A tu nic tylko zakręt. Nawet nie zakręt za zakrętem. Jeden wielki zakręt i wciąż jak by pod górkę. Ale czy wciąż jesteśmy w tym samym miejscu?
Ciągły zakręt pod górkę to nic innego jak trawers, spirala po której się wspinamy na tą naszą górę, zbyt stromą aby dało się pobiec na przełaj. A czasem nawet trzeba przejść trochę na około aby ominąć skarpę albo po prostu by mieć lepszy widok:)
Lubię drogi z zakrętami. Zawsze może się za chwile pojawić coś niezwykłego. Ale może też za chwilę, jakaś przeszkoda zablokuje przejście. Może błoto, którego nie da się ominąć ani lewą, ani prawą stroną. Na szczęście wystają jakieś kamienie, więc może uda się jakoś przeskoczyć. W takich momentach cel schodzi gdzieś na dalszy plan. Liczy się droga. Za pierwszym razem, analizuję, sprawdzam, skupiam się tylko na tym aby przejść, kolejnym razem robię to pewniej. A jeszcze kolejnym nawet widząc obejście idę śmiało po tych kamieniach, bo przecież to świetna zabawa.
A jeśli ta droga jednak była by prosta, to co? Gdzieś w pędzie na szczyt może też zabrakło by tchu… Albo znaleźli byśmy się tam sami, nie wiedząc kiedy, jak i co było po drodze…