Pewna siebie czy urocza?

„Pani Ania jest doktorem habilitowanym i to ona najwięcej się narobiła przy całym wydarzeniu…wymyśliła koncepcję… pozyskała pieniądze…zaprosiła gości… dobrała tematy… czytała i segregowała abstrakty… pilnowała czy wszyscy zapłacili…  zamawiała katering. A podczas samej konferencji kierowała jednym z paneli… wygłosiła referat w innym panelu… wypisywała ludziom delegacje…przystawiała pieczątki… rozpatrywała reklamacje dotyczące rozlokowania gości w pokoju…”

Czytając ten fragment artykułu w Coachingu* wzbierała we mnie złość. Serio? Dziwi się, że podziękowano wszystkim profesorom, doktorom i uroczej pani Ani? Przecież jest uroczą panią Anią, która weźmie na siebie wszystkie zadania. Pewnie też sfrustrowaną panią Anią, która czuje się przytłoczona i niedoceniona. Panią Anią, która najbardziej haruje nie tylko przy organizacji konferencji, ale też godziny spędza w laboratorium albo nad publikacjami, przygotowuje prezentacje wspólnych wyników, za które koledzy zgarniają podziękowania i nagrody.

Czytam dalej – „Nawet jeśli kobieta ma status mistrza, oczekuje się od niej typowo męskich zachowań. Akademia nie punktuje współpracy ani empatyczności. Nagradzane są pewność siebie i polemiczny temperament”. Nie wiem na ile to prawda z tym polemicznym temperamentem – znam kilku profesorów raczej dość introwertycznych. Nie wierzę, że Akademia nie punktuje współpracy. Najlepsi uczeni XXw. Einstein z Bohrnem, Plank ze Schrodinngerem współpracowali ze sobą, wymieniali listy, spotykali się, inspirowali, a Eistein ze Skłodowską  – Curie, czy Heisenberg z Paulim blisko się przyjaźnili.

Jednak jeśli chodzi o typowo męskie zachowania takie jak pewność siebie, zapewne też asertywność to z jednej strony możemy się użalać nad sposobem w jaki wychowujemy nasze dziewczynki, a z drugiej same sobie to robimy (tak, ja też). Zamiast wziąć odpowiedzialność za siebie, za to co robimy to stoimy z  tyłu jak takie grzeczne dziewczynki, robimy wszystko co nam każą i domyślamy się nim jeszcze pomyśleli aby kazać i czekamy aż nas ktoś pogłaszcze po główce, doceni.

Nie doceni. Jeśli sama siebie nie docenisz, nie staniesz na własnych nogach, to nikt tego nie zrobi. I tak samo będzie w domu, w pracy na uczelni, w pracy w korporacji i w kółku różańcowym również.

A urocza pani Ania popełniła mnóstwo błędów, dzięki którym, w moim odczuciu zasłużyła sobie na to, że jest tylko uroczą panią Anią. Bo czy ona miała komu podziękować? Że musiała sama, bo nie potrafi delegować zadań? Czeka, że ktoś się domyśli? Ona sama zrobi wszystko najlepiej? Obawia się popełniać błędy, wiec lepiej żeby nikt nie widział? Nic odkrywczego. Typowy obraz kobiety w naszym kraju.

I tak. Trudno jest wyjść z tych schematów, które nam są wrysowywane od urodzenia. Trudno jest, zwłaszcza w typowo męskim środowisku, które oczekuje od Ciebie typowo kobiecej roli aby z tej roli wyjść. I tak, ważne jest aby o tych sprawach mówić. Ale przepraszam, nie poprzez biadolenie uroczej pani Ani jak to ona jest niedoceniana.

A więc jak? Proponuję zacząć od nabycia kilku kluczowych kompetencji związanych z komunikacją, asertywnością, współpracą, delegowaniem zadań. A potem konsekwentnie budować poczucie własnej wartości. Takiej prawdziwej wartości, a nie wartościowania siebie przez ilość wykonywanej pracy.

 

*Coaching (nr 5/2017) pt. „Lepka podłoga akademii”

 

4 myśli w temacie “Pewna siebie czy urocza?

  1. Nie zagłębiałem się w temat, nie czytałam oryginalnego artykułu, ale bardzo jest mi bliskie podejście, o którym piszesz – by doceniać siebie i troszczyć się o własne granice. Pozdrawiam!

    1. Sądzę, że jeśli sami siebie nie docenimy i nie zatroszczymy się o swoje granice, to trudno tego oczekiwać z zewnątrz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *