Publikując poprzedni post odetchnęłam z ulgą, że przerwa między postami była krótsza niz rok. A miało być tym razem inaczej!
Dobrze się przygotowałam do tej kolejnej przygody z blogowaniem. Przeczytałam kilka artykułów jak nie zarzucić pisania bloga, zebrałam listy tematów, robiłam notatki w różnych miejscach. No i jestem tutaj prawie rok później z myślą, że przecież nie tak miało być.
Zawsze miałam duży problem z tym, ze zaczynam wiele rzeczy, ale ich nie kończę. Może niektóre gdzieś tam doprowadzam do końca, ale jakoś tak na siłę, bo trzeba. W pewnym momencie wpadłam w manię kończenia. Jak kurs to zakończony certyfikatem, studia podyplomowe trochę jako zakończenie niedokończonych studiów na drugim kierunku, ze już nie wspomnę o innych mniejszych zakończeniach.
Jednak odkryłam, że to wcale nie tedy droga. Że ta chęć kończenia powoduje przymus, który odbiera radość z tego co się robi. Że czasem przez to, że uważam, że muszę coś skończyć, nie robię ani tego co mam skończyć, ani nic innego, co chciała bym w tej chwili robić, ale nie mogę, bo muszę skończyć tamto. I tak w ciągłej presji, a i tak nic więcej nie jest zrobione.
Postanowiłam wiec nie walczyć z moim słomianym zapałem. Chcę mu się raczej przyjrzeć. Znaleźć jakieś wspólne punkty, odkryć zależności. Bo te moje działania układają się w jakiś cykl. Spiralę, sinusoidę albo jakąś łamaną krzywą. Nieważne. To jak działam określa to jaka jestem (albo odwrotnie). Nie chcę walczyć ze sobą, z tym kim jestem.
Więc tym razem zamiast wyrzucać sobie, że znowu, że po raz kolejny rzucam się na coś, żeby to zostawić odłogiem, zamiast mieć do siebie pretensje i zamiast mówić sobie jaka to jestem beznadziejna – cieszę się.
Cieszę się, że siedzę teraz przed ekranem monitora, że piszę ten tekst i, że jednak ta chęć pisania bloga siedzi we tak głęboko, że chcę do tego wracać.
I może znowu napiszę 5-6 postów po to, by za chwilę znowu przez rok nic nie napisać. Ale może tym razem będzie ich 8-10, i napiszę znowu coś po pół roku? Może tym razem odważę się żeby zrobić chociaż najmniejszy krok w jakimś nowym kierunku?
Tym razem niczego nie zakładam. Niczego nie oczekuję. Chcę cieszyć się z tego co robię, nawet jeśli moje działania są sprzeczne z zasadami utrzymywania poczytności bloga 🙂 Może już czas aby przestać robić rzeczy zgodnie z zasadami, a zacząć je robić w zgodzie ze sobą?