Nasze nawet najdalsze wyjazdy są zwykle dość spontaniczne. Nawet jeśli kupimy pół roku wcześniej bilet w obie strony, to załatwiamy tylko niezbędne formalności, a samo opracowanie trasy odbywa się zwykle już w drodze.
Tym razem wygląda to nieco inaczej. Bo i podróż ma inny charakter. Tym razem nie z plecakiem i komunikacją lokalną, ale z własną przyczepą i … ciężarówką 😉
Tak więc od dwóch miesięcy pakujemy tą naszą przyczepę we wszystkie niezbędne ( i pewnie też zbędne) rzeczy od akumulatorów i baniaków po łyżki i kubki. Nigdy jeszcze w ten sposób nie podróżowaliśmy, więc kilka weekendów posiedzieliśmy z przyczepą na Kaszubach czy wręcz na podwórku u rodziny.
Zwykle też nasz bagaż musiał zmieścić się w jednym dużym i jednym małym plecaku, więc dwie pary butów to była konieczność, ale i rozrzutność.
Teraz – nie muszę decydować ile mogę wziąć par butów (biorę pięć – w tym jedne obcasy!) to wręcz muszę przewidywać nieprzewidziane – tzn. ile urośniemy przez ten miesiąc. Ze zgrozą odkryłam dwa tygodnie temu, że nagle przestałam się mieścić w „normalne” ciuchy. I teraz uzupełnij sobie garderobę na miesiąc, nie mogąc sobie w ogóle wyobrazić jak ten brzuszek może jeszcze urosnąć…
Biorę więc taaaką stertę ciuchów. Do tego kremy na rozstępy, do pielęgnacji biustu, chłodzący żel do stóp. Nie mogę uwierzyć w to, że w ogóle jest możliwe spakować się na 2-3 tygodnie we dwójkę w jeden plecak! Zajmie nam jeszcze z dwie godziny żeby się zapakować z tym do przyczepy – i w drogę!