Kiedy kura staje się kwoką?

Zwykła kura, gdy się ją goni to ucieka. Do czasu, gdy już nie ma siły, nie może, nie widzi szansy. Wtedy kuca, kuli się w sobie jak by jej nie było. I można z nią zrobić cokolwiek. Nawet rosół.

Zupełnie inaczej sprawy się mają z kwoką. Stroszy się, tak, że wygląda na dwa razy większą. Jeśli do takiej podejść, to tylko z kijem. Potrafi bez wahania rzucić się na lisa.

Co powoduje, że ta kura, taka uległa, niezdolna do obrony, staje się taka waleczna, gdy tylko siada na jajkach? Albo raczej, dlaczego, dopiero gdy siada na jajkach staje się właśnie taka? Dlaczego nie jest taka cały czas?

A co się dzieje z nami, kobietami, gdy zostajemy matkami? Z zaskoczeniem obserwuję kobiety z mojego otoczenia, które w tej nowej roli stają się zupełnie inne niż dotychczas.

Niektóre z pewnych siebie, zdecydowanych, niezależnych bizneswoman potrafią wejść w rolę opiekuńczej mamy, stają się ciepłe, wrażliwe. Z innych wychodzi silna potrzeba kontroli, jeszcze inne stają się nadwrażliwe i nadopiekuńcze albo zaborcze.

Znam też takie dziewczyny, które jako mamy zyskują prawdziwą moc. Z cichej, szarej myszki wyrasta lwica, gotowa stanąć w obronie swojego dziecka, która też zaczyna kierować swoim własnym życiem.

Zmieniają się nie tylko dziewczyny, ale też nasze rozmowy. Kiedyś mówiłyśmy o pasjach, wyjazdach, rozwoju zawodowym. Dzisiaj mogą one godzinami rozprawiać o swoich maluchach, jakie są piękne, wspaniałe, mądre. Albo przeciwnie – nieznośne, niegrzeczne, kapryśne.

Czekam więc na ten moment, gdy i mi się „przekręci” coś w głowie. Że zacznę myśleć tylko o wózkach, sukieneczkach, pokoikach. Że zacznę wrzucać na FB zdjęcia coraz większego brzuszka, zdjęcia z USG, a potem codziennie fotkę dzieciaka z taką miną, albo taką i jeszcze może taką. Że zacznę patrzeć innym matkom do wózka i zachwycać się ich maluszkami. Dopytywać czy ładnie śpią, jedzą i o co tam jeszcze matki pytają.

A więc czekam. I czekam. I jakoś tak nic się nie dzieje. Jak mnie ktoś pyta o dziecko – no tak, nurkuje sobie. A czy kopie? No raczej. Czy się nie mogę doczekać żeby zobaczyć jak wygląda? Będzie wyglądało jak będzie wyglądało.

I przygotowuję się na to dziecko w taki najbardziej praktyczny sposób. Chcę kilku zmian w mieszkaniu, żeby tak po prostu zmieścić te wszystkie łóżeczka, ciuszki, gadżety. Chcę wysprzątać te kąty, do których potem długo nie zajrzę, chcę wyprać i wyprasować te 5 worków ciuszków, które dostałam od bratowej.

I zastanawiam się przy tym czy na pewno wszystko ze mną w porządku. I równocześnie obawiam się tego momentu, w którym jednak z tego praktycznego podejścia przełączę się na tę kwokę, która jest nie tylko waleczna, ale też zafiksowana na swych pisklętach.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *